Agresja
Więcej czasu spędzam teraz w domu. Ze względu na sytuację panującą w kraju zmuszeni byliśmy przeorganizować pracę w przychodni. Każdy z lekarzy ma swój własny dzień w tygodniu, kiedy przyjmuje pacjentów na miejscu a w pozostałe dni tygodnia jest pod telefonem. Wszystkie procedury w tym wypisanie leków, zwolnień, zaświadczeń może odbywać się zdalnie drogą internetową. Taki sposób przyjmowania pacjentów jest zresztą wskazywany przez włoskich kolegów jako najmniej narażający na zakażenie pacjentów jak i samych lekarzy.
Codziennie wprowadzamy nowe obostrzenia, które mają zapewnić bezpieczeństwo nam jak i pacjentom. Wypełnianie ankiet o ewentualnym kontakcie z osobą zarażoną, pomiar temperatury ciała przed wejściem do gabinetu, obowiązkowe mycie rąk i odkażanie powierzchni, z którymi miał styczność pacjent. Uczymy się nowych procedur każdego dnia i wprowadzamy je sukcesywnie mając nadzieję, na zminimalizowanie ryzyka rozprzestrzeniania się choroby.
Najbardziej narażeni na zakażenie są stomatolodzy. Cały czas pracują w aerozolu wodnym wydobywającym się z ust pacjenta. Ryzyko przetransportowania wirusa między jamą ustną pacjenta a drogami oddechowymi lekarza jest bardzo duże. Rozmawiałam z kilkorgiem moich kolegów dentystów. Zaskoczeniem dla mnie było to, że wszyscy z nich chcą nieść pomoc pacjentom i zakaźność koronawirusa nie stanowiła dla nich głównego problemu. Najbardziej obawiali się prawników, dla których nastał czas łowów. Jak grzyby po deszczu wyrastają kancelarie prawne, które specjalizują się w wyszukiwaniu odchyleń proceduralnych po to, żeby oskarżyć pracownika ochrony zdrowia o zaniedbania i spowodowanie zwiększenia ryzyka zachorowania. Jedni zamykają gabinety a inni, jak moja koleżanka dr Agata, mówią, że nie zostawią pacjentów bólowych, z ropniami lub koniecznością ekstrakcji zęba i innymi stanami nagłymi, bo grozi to sepsą i zgonem pacjenta tak samo jak przy infekcji wirusem SARS-2. Na moje pytanie czy nie boi się oskarżeń usłyszałam: trudno najwyżej pójdę siedzieć.
O podobnych praktykach młodych wilczków palestry słyszałam również od kierowników aptek, farmaceutów, rehabilitantów, pracowników laboratoriów i lekarzy innych specjalności. Jestem za tym, aby każdy taki przypadek zgłaszać natychmiast do Izb Lekarskich i Aptekarskich itp, gdyż problem wydaje się narastać. Niezależnie po której stronie stoimy, jedziemy na tym sama wózku – miejmy nadzieje, że do nowego bardziej życzliwego świata. Widzimy w Was pacjentów, którzy potrzebują pomocy niezależnie od aktualnej sytuacji epidemiologicznej. Mam świadomość, że ludzie chorują cały czas na nowotwory, nadciśnienie tętnicze, serce, cukrzycę itp. i że należy im pomagać – zwłaszcza teraz.
Wy też zobaczcie w nas matki, ojców, dzieci, wnuki – bo przecież noszenie białego fartucha nie zwalnia nas ze wszystkich funkcji społecznych jakie pełnimy po jego zdjęciu. Nasza choroba równa się ryzyku zakażenia naszych matek, ojców, dzieci czasami dziadków. Praca w atmosferze ciągłych oskarżeń traci swój sens a na nurtujące każdego z nas pytanie: po co ja to robię? łatwo znaleźć odpowiedź….
Cytat internauty o pseudonimie LEO – „ludzie zaczynają umierać na inne choroby, bo lekarze innych specjalności pozamykali gabinety, przychodnie i uciekli jak szczury porzucając pacjentów podobnie jak dentyści, luxmedy i Medicovery abonamentowe można sobie włożyć w cztery litery’ to jest służba zdrowia?
Pod spodem 2000 łapek w górę. Ja daję nieśmiało jedną w dół…
myślę sobie: Leo zawsze możesz pracować jako woluntariusz z najciężej chorymi. Tacy jak ty są obecnie najbardziej potrzebni. Zapraszamy do współpracy.