Niepokój – kolejny dzień kwarantanny. Ze środków przekazu bombardują mnie informacje o kolejnych zakażeniach, zgonach, możliwych powikłaniach. Czuje się osaczona, zaczynam się bać….
Od początku pierwszych objawów choroby minęło już 11dni. Najpierw pojawił się nieznaczny ból gardła, który minął po 12 godzinach, potem bóle kostno-stawowe delikatne przechodzące w silne skurczowe. Bolą szczególnie mięśnie przedramion i łydki. Około 5. dnia nowy objaw – uczucie ciężkości w klatce piersiowej, pojawia się suchy kaszel na szczęście sporadycznie – do wytrzymania.
Temperatura średnio 38,5stC rzadko przekracza 39, ale cały czas się utrzymuje. No i najgorsze: potworne zmęczenie. Wyjście z łóżka do łazienki przypomina wspinaczkę wysokogórską bądź biegi przełajowe z 20kg plecakiem.
8 dnia temperatura spada. Pojawia się magiczne 35.8, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ustępują bóle kostno-stawowe. Nadal jest suchy kaszel i brak sił. Zdecydowanie łatwiej się oddycha. Do czasu…
Żyje w odosobnieniu. Z rodziną kontaktuje się tylko telefonicznie i przez Skype. Dostarczają mi jedzenie, prasę regularnie pod drzwi. Dużo czytam, pracuję, staram się coś napisać. Idzie mi jak po grudzie, ale nie poddaje się. Mam komfortowe warunki do izolacji i dużo czasu na rozmyślania…
Rozmyślam nad kruchością życia, nad tym, że nie mam żadnego wpływu na to co się obecnie ze mną dzieje. Bardziej niepokoję się jednak najbliższymi. Przygniata mnie świadomość, że mogłam zarazić rodziców. Przecież oni by tego nie przeżyli…Co chwila dobiega do mnie kolejna informacja o liczbie zgonów, ludzie młodzi też umierają, kolejny rekord w dobowej zachorowalności w kraju „X”, trudności gospodarka się wali, nie dopniemy budżetu, będzie więcej samobójstw niż zgonów spowodowanych samą chorobą. …. Jest mi coraz trudniej oddychać. W gardle mam gulę uniemożliwiającą przełknięcie niewielkiego nawet kęsa pokarmu. W głowie słyszę świdrujący głos: KATASTROFA. Pojawia się silna duszność a z nią myśl UMIERAM, nawrót choroby, ciężkie zapalenie płuc, o Boże, zaraz będę kolejną ofiarą a moja poprawa była tylko chwilowa. … Nie mam już sił. Duszność nasila się. Dołącza się obawa, że nie mogę zamknąć oczu, bo umrę…
STOP
Tak wygląda atak paniki, na który narażeni jesteśmy wszyscy a szczególnie osoby, które zmuszone są do pozostania w odosobnieniu. Pamiętajmy o tym, że psychiczne skutki globalnej pandemii będą towarzyszyły nam jeszcze przez wiele lat. Dbajmy o nasze zdrowie psychiczne. Ograniczmy ilość negatywnych informacji. Nie bójmy się rozmawiać o tym co aktualnie przeżywamy. Jeżeli sytuacja nas przerośnie szukajmy pomocy psychologa. Zdrowie psychiczne w bezpośredni sposób wpływa na naszą odporność a co za tym idzie na przebieg samej infekcji koronawirusem.